W ramach testu zleconego specjalistycznemu laboratorium badaniom poddano 13 przeciwmzarszczkowych kremów pod oczy. Wśród testowanych kosmetyków znalazły się zarówno tak drogie
produkty jak Clinique za 189 zł, Stri-Vectin za 289 zł czy Lancôme za 177 zł, jak i znacznie tańsze kremy: Avon za 36 zł czy Nivea Visage za 37 zł. Dodatkowo - jako placebo - laboratorium przebadało zwykły, niedrogi krem nawilżający, którego producent nie deklaruje żadnego działania przeciwzmarszczkowego.
Jaki był
wynik testu? Badania wykazały, że po użyciu placebo zmarszczki były mniej widoczne niż po aplikacji produktu przeciwzmarszczkowego znanej, luksusowej marki za blisko 200 zł. Również niektóre z
najtańszych z przetestowanych kosmetyków przeciwzmarszczkowych otrzymały wyższe oceny za redukcję zmarszczek niż te z górnej półki cenowej.
Efekt zmniejszenia zmarszczek jest co prawda mierzalny, ale rzadko wyraźnie widoczny gołym okiem. Kremy działają tylko na wierzchnią warstwę skóry. Do głębszych nie docierają. Wynik testu pod znakiem zapytania postawił więc prawdziwość zapewnień producentów, które słyszymy w reklamach i czytamy na opakowaniach kremów, typu: „Redukcja zmarszczek: 82%", „24 godziny, by odmłodzić spojrzenie".
Z testu płynie jednak i pozytywny wniosek: Otóż dobrą pielęgnację skóry wokół oczu można zapewnić sobie bez wydawania setek złotych na drogie kremy. Trzeba jednak pamiętać, że na cuda nie ma co liczyć - żaden krem nie zlikwiduje zmarszczek, niezależnie od tego, ile kosztuje.
Wyniki testu opublikował grudniowy numer magazynu „Pro-Test" na .