O tym, że trzeba używać kosmetyków z filtrami przeciwsłonecznymi wiemy już wszyscy, jednak jak się okazuje nie wszystkie tego typu preparaty rzeczywiście chronią skórę przed zgubnymi skutkami promieniowania. W związku z tym Komisja Europejska zaapelowała do konsumentów o stosowanie prawidłowo oznakowanych kosmetyków do opalania.
Walkę z umieszczonymi na opakowaniach napisami typu „blokada przeciwsłoneczna” lub „całkowita ochrona” KE rozpoczęła w zeszłym roku. Eksperci przypominają, że tak naprawdę nie ma produktu, który zapewniałby pełną ochronę przed promieniowaniem UV, dlatego też takie napisy wprowadzają klientów w błąd i mają być zastępowane prawdziwą informacją o stopniu zabezpieczenia danego preparatu.
Według obowiązujących od tego roku przepisów kosmetyki przeciwsłoneczne mają być podzielone na cztery grupy: dające ochronę „niską” (SPF 6-10), „średnią” (15-25), „wysoką” (30-50) i „bardzo wysoką” (50+). Na opakowaniu ma się także znaleźć informacja o tym, czy dany kosmetyk zabezpiecza skórę przed promieniowaniem UVA, które powoduje przedwczesne starzenie się skóry. Współczynnik SPF odnosi się bowiem tylko do poziomu ochrony przed oparzeniem słonecznym (promieniowanie UVB), a nie do promieniowania UVA. Komisja zaleca, aby na opakowaniach znalazły się informacje dotyczące prawidłowego nakładania produktu oraz zasady bezpiecznego korzystania ze słońca.
Wielu producentów nie zdążyło jeszcze dostosować się do nowych zaleceń Komisji, dlatego w tym roku jedynie 20 proc. kosmetyków przeciwsłonecznych będzie oznakowanych zgodnie z nowymi zasadami.
W specjalnym komunikacie KE informuje również, że dla właściwej ochrony skóry przed słońcem istotne jest nie tylko stosowanie kosmetyku z odpowiednio wysokim filtrem, ale także we właściwej jego ilości. Specjaliści twierdzą, że na każdy centymetr kwadratowy skóry powinniśmy nałożyć 2 mg preparatu z filtrem. Oczywiście trudno jest ważyć kosmetyk na plaży, dlatego tez orientacyjnie podaje się, że dla dorosłej osoby jest to ilość mniej więcej sześciu łyżeczek.